Ariana dla WS | Blogger | X X

sobota, 9 października 2021

Welcome To Waikiki (2018)

Przyznam się szczerze, że dopóki nie zaczęłam oglądać tej k-dramy, pojęcie "płakania ze śmiechu" było mi znane jedynie z powiedzeń. Dzięki Welcome To Waikiki doświadczyłam tego na własnej skórze i powiem Wam, że ciekawe uczucie. Dlatego też ten post poświęcę tej właśnie produkcji, a dokładniej jej pierwszemu sezonowi. 

cr. mydramalist.com

Welcome To Waikiki spokojnie można zaliczyć do dram komediowych, choć nie brakuje jej poważniejszych momentów. Od razu mówię, że nie należy tu się spodziewać czegoś głębokiego, gdyż drama ta ma przede wszystkim rozbawić i odprężyć widza. I myślę, że to się twórcom udało, ponieważ dawno się tak nie śmiałam, jak oglądając tę właśnie dramę. W główne role wcielili się Kim Jung Hyun, Lee Yi Kyung (którego też zobaczycie w drugim sezonie dramy), Son Seung Won, Jung In Sun, Go Won Hee oraz Lee Joo Woo. 

Fabuła serialu skupia się na perypetiach trójki przyjaciół. Dong Goo, Joon Ki i Doo Sik wspólnie prowadzą i zamieszkują pensjonat "Waikiki". Gościniec przynosi jednak marne dochody, a oni sami ledwo związują koniec z końcem, by go i za razem siebie utrzymać. Pewnego dnia w jednym z pokojów znajdują niemowlę. Nie wiadomo, skąd mała Sol się tam wzięła. Pojawienie się dziecka rozpoczyna lawinę zdarzeń w ich życiu, od sukcesów po porażki. Wszystko okraszone dobrym humorem. 

Szybko zauważycie, że drama ta nie skupia się na jednym wątku, jak większość nam znanych. Tutaj każdy odcinek to inna sytuacja z życia bohaterów, chociaż są zachowane pewne stałe elementy fabuły, jak relacje między nimi czy ich praca. To moim zdaniem, jest dużym plusem, bo co chwila doświadczamy czegoś nowego, a jednocześnie śledzimy losy bohaterów i czekamy z niecierpliwością na dalszy rozwój wydarzeń. Z odcinka na odcinek stają się nam coraz bliżsi, a pod sam koniec ciężko się nam z nimi rozstać. 

Humor, bo jego jest tu bardzo, bardzo dużo, może być odebrany jako momentami żenujący i spotykałam się z opiniami, że dla niektórych było to "za wiele", co jest dla mnie zrozumiałe. Nie każdego bawią tak zwane "żarty o kupie". Jednakże w mojej opinii, mimo że jest ten humor raczej płytki to twórcy potrafili go przedstawić w kreatywny sposób. Sytuacje, w których znajdują się nasi bohaterowie, mimo że są przewidywalne to potrafią zaskoczyć widza. Są one też, moim zdaniem bardzo szczere, bo z życia wzięte, co można uznać za atut dramy. Oczywiście nie brakuje tu też takich zabiegów stylistycznych, jak hiperbola. 

Żarty żartami, ale chciałabym też poruszyć kwestię tego, w jak przyjemny sposób włączono do fabuły poważniejsze wątki. Samo pojawienie się dziecka w pensjonacie sprawia, że trzech przyjaciół dojrzewa i zaczyna inaczej postrzegać pewne kwestie. Mamy też wątek samotnego macierzyństwa. Yoon Ah, choć nie jest jej łatwo, dzielnie daje sobie radę z wychowaniem małej Sol. Zraniona przez ojca dziewczynki, zbudowała wokół siebie mur, nie dopuszczając do siebie mężczyzn i rezygnując z miłości. Z każdym odcinkiem widzimy jednak, jak powoli otwiera się na nową znajomość. Sam Dong Goo, choć na dobrą sprawę prócz marzeń i złotego serca nie ma nic, staje się odpowiedzialnym mężczyzną, który chce być oparciem dla ukochanej. To tylko ułamek przemian wśród bohaterów, co z pewnością zauważycie.

Podsumowując, Welcome To Waikiki to nie tylko głupiutka komedia, ale historia o spełnianiu marzeń, sile przyjaźni i miłości. Polecam każdemu, kto szuka czegoś lekkiego, z jajem, ale też chwytającego za serducho. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz