Ariana dla WS | Blogger | X X

niedziela, 24 kwietnia 2022

Full House (2004)

K-drama z najciekawszą fabułą? K-drama z najlepszą obsadą? Najzabawniejsza k-drama? Tego typu pytania pojawiają się dość często w różnych challenge'ach czy Q&A. Tym razem jednak opowiem Wam o najstarszej k-dramie, jaką do tej pory obejrzałam. Kontynuujemy serię postów o koreańskich klasykach. Dzisiaj na tapetę weźmiemy słynne Full House. 


cr. mydramalist.com


Full House moim zdaniem można zakwalifikować jako komedię romantyczną. Fabuła oparta jest na dość popularnych motywach występujących w azjatyckich dramach, czyli kontrakcie małżeńskim oraz "enemies to lovers". Nic nowego, można by rzec, biorąc pod uwagę obecne czasy. Jest jednak jedna... nie, jednak dwie rzeczy, które mnie zaskoczyły. Pierwsza to czworokąt miłosny, jakiego jeszcze nigdzie nie spotkałam oraz Song Hye Kyo, która nie irytowała mnie swoją grą aktorską. W rolach głównych wystąpili: Rain, Song Hye Kyo, Kim Sung Soo i Han Da Gam. 

Han Ji Eun jest pisarką, wciąż czekającą na moment w swojej karierze, który pozwoli jej odnieść sukces. Mieszka w domu odziedziczonym po rodzicach, który wiele dla niej znaczy. Pewnego dnia, podstępem zostaje go chamsko pozbawiona. Pod jej nieobecność, przyjaciele sprzedają dom, po czym uciekają z miasta. Nowym nabywcą nieruchomości zostaje Lee Yeong Jae, aktor, celebryta, który co rusz wplątuje się w różne skandale. Żadne z nich nie zamierza ustąpić i rezygnować z domu. Różne zbiegi okoliczności sprawiają, że obydwoje decydują się wziąć fikcyjny ślub. Co z tego wyniknie? 

Fabuła pozornie niczym się nie wyróżnia. Dobra i miła dziewczyna, niepokorny i kapryśny chłopak. Nic nowego, czego bym jeszcze nie znała. Warto jednak zwrócić uwagę na początkowy schemat relacji między głównymi bohaterami. Zwykle spotyka się trójkąty miłosne lub dwutorowe losy bohaterów. Tu mamy do czynienia z kwadratem. Ji Eun zaczyna darzyć uczuciem Yeong Jae, który od lat podkochuje się w swojej przyjaciółce, Hye Won. Ta znowu kocha bez wzajemności Min Hyuka, który wydaje się być zainteresowany młodą pisarką i żoną przyjaciela. Pierwszy raz spotkałam się z taką sytuacją, gdzie linie relacji między bohaterami nie krzyżowały się ze sobą. Ciekawie to wyglądało z perspektywy widza. Szczególnie, kiedy cała czwórka usiadła przy jednym stole w restauracji. Troszkę niezręcznie, troszkę zabawnie. 

Jedną z rzeczy, które mi dokuczały podczas seansu to egoizm bijący od bohaterów w mniejszym lub większym stopniu. Samolubna Hye Won, która nie dość, że robiła złudne nadzieje zadurzonemu w niej Yeong Jae, to jeszcze nie pozwalała mu ułożyć sobie na nowo życia z kimś innym. Zdawała sobie sprawę, że ma go na wyłączność. Jedno jej skinienie palcem, a on biegł do niej, jak szalony. Jej manipulatorskie gierki bardzo mnie denerwowały, a rzadko kiedy mam ochotę wyrzucić laptopa przez okno, oglądając jakiś serial czy film. Sam Yeong Jae, jako postać również potrafił mnie zdenerwować. Był wobec Ji Eun opryskliwy i chamski, sprawiając jej tym samym wiele przykrości. Ona zrobiła mu przysługę, pomagając wybrnąć mu z kłopotliwej sytuacji, a on odpłacał jej się docinkami. Wziął też za pewnik, że Ji Eun będzie cały czas z nim mieszkać, sprzątać, gotować i dotrzymywać mu towarzystwa. Możemy jednak dostrzec przemianę, jaka dokonała się w Yeong Jae. Z biegiem czasu i dzięki wsparciu żony, zaczął dostrzegać swoje błędy i doceniać to, co ma. Jednym słowem, dojrzał. Dzięki temu, byłam w stanie spojrzeć na niego nieco łaskawszym okiem. 

Warto jednak spojrzeć też na plusy tej dramy. Mimo, że główny bohater miał słabe strony, wątek "enemies to lovers" był jednym z moich ulubionych. Przekomarzanki i psikusy (te w granicach dobrego smaku), jakie sobie sprawiali Ji Eun i Yeong Jae były zabawne, a oni byli w tym bardzo naturalni w mojej opinii. Przypominali stare małżeństwo. Tu na siebie narzekają, mają siebie wzajemnie dosyć, ale jednocześnie nie potrafią bez siebie żyć. Były też łapiące mnie za serce momenty, jak nauka jazdy na rowerze, szczere rozmowy czy nawet wzajemne okazywanie bezinteresownej troski. Jako para byli bardzo uroczy, wręcz zachęcali do dalszego śledzenia ich losów. Każdy najmniejszy gest, zbliżający ich do siebie, był dla mnie w jakiś sposób szczególny. 

Podsumowując, Full House, choć ma już swoje lata, a charakteryzacja obsady może bardziej odstraszać niż zachęcać do obejrzenia, jest dramą wartą uwagi. Pokazuje nam, że nawet najbliższy przyjaciel może Ci wbić nóż w plecy, że ciężka praca popłaca i nie należy się zrażać porażkami oraz że nigdy nie jest za późno, by stać się lepszym człowiekiem. Jest zabawnie, romantycznie, a niektórym może się podnieść ciśnienie. Osobiście, gorąco zachęcam do obejrzenia!

1 komentarz:

  1. Kurczę, lubię stare filmy, ale do tej pory dramy mnie jakoś odrzucały. Może Full House będzie tą pierwszą, która zmieni moje nastawienie?

    OdpowiedzUsuń