Ariana dla WS | Blogger | X X

czwartek, 28 lipca 2022

Meteor Garden (2018)

Meteor Garden - pierwsza obejrzana przeze mnie chińska drama w życiu. Serial, który kocham i którego nienawidzę jednocześnie. Mam do niego ogromny sentyment, gdyż dawno żaden nie wywołał u mnie tylu skrajnych emocji, od piszczenia z radości i machania nogami, niczym mój Pikuś ogonkiem, gdy daję mu przysmaczek, przez wzburzenie tak silne, że poduszki latały po pokoju (cud, że telewizor przetrwał), do płaczu, ale to takiego potężnego (bardziej na tamtą chwilę płakałam tylko podczas Moon Lovers). Istny emocjonalny rollercoaster, który omal nie wyprowadził mnie z równowagi. 

I w tym przypadku mamy do czynienia z adaptacją mangi Hana Yori Dango autorstwa Yoko Kamio. Warto wspomnieć, że Meteor Garden to również remake tajwańskiej dramy o tym samym tytule z 2001 roku. W główne role wcielili się: Shen Yue, Dylan Wang, Darren Chen, Caesar Wu i Leon Leong. 

cr. mydramalist.com

Serial liczy 49 odcinków, średnio po 40 minut każdy. Czynnik ten z jednej strony sprawiał, że oglądało mi się go dość szybko, a z drugiej tak duża ilość odcinków stworzyła pole do ciągłego rozbudowywania fabuły, a ta momentami przybierała wręcz absurdalny w mojej opinii obraz. Pewne wątki były mocno przeciągnięte bądź zbędne, a to sprawiało, że całość zaczęła mi się dłużyć. Chwilami byłam już zmęczona fabułą, a kolejne wydarzenia były do bólu przewidywalne. Nie zapomniałam jednak o plusach, bo dzięki tak wielu epizodom mogliśmy poznać dość dobrze każdego z głównych bohaterów. Każdy miał swoje "pięć minut".

Dong Shancai jest świeżo upieczoną studentką na jednej z uczelni w Szanghaju. Jej rodzina ma niewielką działalność gastronomiczną. Nie są zamożni, ale dochody pozwalają im na spokojne życie. Dziewczyna nie spodziewa się, jak bardzo zmieni się jej życie, gdy już pierwszego dnia na uczelni jej drogi skrzyżują się z grupą czwórki najzdolniejszych i najpopularniejszych studentów na uniwersytecie, nazywanych F4. W dzikim tłumie Shancai upuszcza telefon, a ten zostaje niechcący nadepnięty przez jednego z chłopaków. Daoming Si jednak nie poczuwa się do winy i ignoruje prośby dziewczyny o pokrycie strat. Ta jednak nie daje za wygraną. Incydent z telefonem zapoczątkowuje nowy rozdział w życiu studentki, pełen szczęścia i smutku, gwałtownych zawirowań, nieoczekiwanych zdarzeń oraz trudnych wyborów. 

Shancai cechuje odwaga, pewność siebie i poczucie sprawiedliwości, podobnie jak jej koreańską odpowiedniczkę (post o Boys Over Flowers dostępny tutaj). Jednak polubiłam ją głównie za to, że była naturalną, prostą dziewczyną. I tutaj też ogromny plus dla chińskich twórców, że nie zrobili z niej dziwaczki. Shancai mimo trudniejszej sytuacji materialnej, nie brakowało klasy i taktu. Wiedziała, jak ma się zachować. To samo dotyczy jej rodziców, którzy nie starali się na siłę dopasować, udawać kogoś, kim nie są. Nie robili jej obciachu przy ludziach, kolokwialnie mówiąc. Dziewczyna nie odstawała też zbytnio od zamożniejszych znajomych. Nasi bogaci chłopcy owszem, zwracali na siebie uwagę i jednak te pieniądze były widoczne poprzez ich domy, auta, gadżety. Nie wyglądało to jednak jakoś nachalnie, krzykliwie czy kiczowato. Nie obnosili się ze swoim statusem społecznym, zachowywali się, jak typowa młodzież w ich wieku. Mieli ogromną świadomość, że ich pozycja jest efektem ciężkiej pracy rodziców i dziadków. Kontrast między warstwami społecznymi istnieje w tej dramie, jednak jest on mniej podkreślony, moim zdaniem. Odnoszę wrażenie, że może być to spowodowane czynnikami, jak chociażby otoczenie. Na uczelni chyba mniej zwraca się uwagę na strój, czy pochodzenie. Bohaterowie są też nieco starsi, to już nie licealiści. Są na pewno dojrzalsi, mają inne priorytety w życiu. Mimo to, nie zabrakło tu zabawnych sytuacji z powodu różnic klasowych. Chociażby moment, gdy Ah Si kupuje nowe sprzęty AGD do mieszkania Shancai, będąc zdruzgotanym stanem obecnych. Sam metraż lokum go szokował. Z drugiej strony podjął próbę życia bez luksusów, w wręcz spartańskich warunkach, chcąc być bliżej ukochanej.  

Moją uwagę przykuł sposób, w jaki Chińczycy ugryźli tę historię. Wątek przemocy jest obecny, jednak skupia się on na głównej parze. Ah Si na początku uprzykrza Shancai życie, robiąc jej psikusy, obrażając przy ludziach. Z czasem dziewczyna zaczyna wzbudzać jego zainteresowanie, jednak to nie zatrzymuje machiny złych nawyków chłopaka. Co mi się podobało, Chińczycy ukazali F4, jako chłopaków z dobrych domów, wybitnych studentów, którzy wbrew krążącym o nich plotkom, nie znęcali się nad nikim, a wręcz świecili przykładem. Byli grupą przyjaciół, znali się od dziecka. Wspólnie spędzali czas i grali w karty na zawodach. 

Trzeba wspomnieć koniecznie o relacji łączącej Shancai i Ah Si, bo przecież to ona jest głównym tematem dramy. Był to dla mnie wątek trudny do przełknięcia, bo choć mieli dobre, chwytające za serducho, pełne romantyzmu momenty, toksyczne zachowanie chłopaka, moim zdaniem je przyćmiewało. Ah Si był wredny dla Shancai, sprawiał jej wiele przykrości i grał na jej uczuciach, nie wspominając już sytuacji, gdzie cisnął nią o ścianę. Tłumaczył to miłością, z czasem też się zreflektował i nawet zachowywał, jak na kochającego partnera przystało. Nie można mu odmówić troski o Shancai i widać było, że szczerze ją kochał. Tak zakochanego bohatera w dramie chyba jeszcze nie widziałam. Mimo to, nie byłam w stanie polubić jego postaci, bardzo mnie denerwował (a mimo to płakałam na scenach w Londynie i serce mi pękało). Zadziwiała mnie też postawa Shancai, która znosiła humory chłopaka. Do dziś się zastanawiam, co ona w nim widziała? 

Poruszmy też temat bohatera, który teoretycznie jest "tym drugim", ale czy w praktyce tak jest? Jeszcze długo po obejrzeniu dramy, zastanawiałam się nad tym, jaką rolę pełnił Lei w tej całej historii. To właśnie na niego Shancai zwróciła uwagę w pierwszej kolejności. Był kompletnym przeciwieństwem wybuchowego Ah Si - oaza spokoju, kulturalny, artystyczna dusza. Obydwojgu udało się nawiązać prawdziwie przyjacielską relację. Lei zawsze wspierał Shancai w trudnych chwilach, pocieszał ją, był dla niej miły, troskliwy. Twórcy dostarczyli nam też kilka romantycznych scen z tą dwójką. Chłopak z jednej strony niezainteresowany związkiem z młodszą koleżanką, ciągle pojawiał się między główną parą bohaterów, trochę nawet mącił i grał nieczysto. Sama miałam czasem problem, by poprawnie odczytać jego intencje. Doszłam jednak do wniosku, że Lei od samego początku miał stanowić rodzaj mostu między Shancai i Ah Si, który ich połączy. Uciekając się do niewielkich intryg, sprawiał, że obojgu zaczęło na sobie zależeć. Wzbudzał zazdrość w przyjacielu, by ten bardziej się starał. Zwracał uwagę Shancai nie tylko na zalety, ale i wady ukochanego, by ta dobrze przemyślała swoją decyzję. Osobiście bardzo polubiłam jego postać i nie ukrywam, że to jego widziałam u boku głównej bohaterki. Na końcu jednak cieszyłam się, że sprawy przybrały taki, a nie inny tor.

Często się spotykam z sytuacją, gdzie w dramach, szczególnie tych romantycznych, wątki postaci drugoplanowych wydają mi się ciekawsze. Tak też było i w tym przypadku. Z całej czwórki, to właśnie Ximen i Meizuo wydawali mi się bardziej dojrzali i poukładani. Byli też dobrymi doradcami, głosem rozsądku, którego tak bardzo potrzebowali przyjaciele, choć sami zmagali się z sercowymi dylematami. Jeden bał się kochać, drugi kochał bez wzajemności. Z zapartym tchem śledziłam ich losy, a relacje, które stworzyli, były zdrowsze, spokojniejsze.  

Zakończenie, moim skromnym zdaniem, było jak nieśmieszny żart i nie wiem, co chcieli twórcy tym zabiegiem osiągnąć. Nigdy nie byłam tak poirytowana z powodu finału serialu. Czekałam na piękną ceremonię ślubną, stanowiącą wisienkę na torcie i rodzaj wytchnienia po pełnej przeszkód drodze do szczęścia. Dostałam jednak ogromny chaos, scenę od czapy, która nie wniosła nic do fabuły, a tylko podniosła mi ciśnienie. Coś, co powinno być w moim odczuciu jednym z najpiękniejszych wspomnień w życiu, przypominało koszmar senny. Miałam cały czas nadzieję, że to wszystko się Shancai śni. Mojej opinii nie uratował końcowy deszcz meteorytów, który był przepiękny. Gdyby nie ten ślub z horroru, całość oceniłabym bardzo wysoko.  Wątek matki Ah Si i jej niechęci do Shancai też zakończono, w moim odczuciu za szybko i nijak. Dziwne, że tak zatwardziała kobieta zmieniła momentalnie zdanie o wybrance syna, gdy ten znalazł sposób na uratowanie rodzinnej firmy.

Meteor Garden jest wciągającym romansidłem, które dostarczy z pewnością wiele frajdy podczas seansu. Spora dawka humoru, słodyczy, ale też i dramatu, każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Czasem brak mi było logiki w poczynaniach bohaterów. Ogromnym plusem dramy jest soundtrack, który idealnie wpasowywał się w fabułę. Fakt, iż piosenki są wykonywane przez aktorów odgrywających główne role, był dla mnie ogromnym zaskoczeniem i czyni OST jeszcze bardziej wyjątkowym. Mogę z czystym sercem polecić Wam tę dramę, jeśli szukacie czegoś nieskomplikowanego, uroczego lub chcecie zacząć oglądać dramy z innych krajów, niż Korea Południowa.  

niedziela, 24 lipca 2022

Boys Over Flowers (2009)

Boys Over Flowers to jeden z klasyków koreańskich dram, które osobiście bardzo lubię, między innymi za ten klimat dawnych lat, od charakteryzacji i scenografii, przez humor, który bywa specyficzny, często określany jako  "cringe", do wręcz przerysowanych sytuacji, typowych dla komedii romantycznych. W tym przypadku również się nie zawiodłam. Seans sprawił mi wiele frajdy, choć w przypadku tej dramy nie byłam bezkrytyczna i znalazłam kilka elementów, do których mogłabym się przyczepić. Ale o nich później! 


cr. mydramalist.com

Warto wspomnieć, że jest to jedna z wielu powstałych do tej pory adaptacji mangi pt. "Hana Yori Dango", autorstwa Yoko Kamio. Mamy tu do czynienia z motywem "enemies to lovers". Biedna dziewczyna o dobrym sercu i bogaty chłopak, łobuz, który pod wpływem uczuć do koleżanki, postanawia się zmienić. Nie mogło też zabraknąć tu stałych elementów romantycznych dram, jak trójkąt miłosny czy apodyktyczny i surowy rodzic. 

W rolach głównych wystąpili: Gu Hye Seon, Lee Min Ho, Kim Hyun Joong, Kim Bum oraz Kim Joon. Drama liczy 25 odcinków i odniosła ogromny sukces w kraju. Była też początkiem rozkwitu karier młodych aktorów. 

Przejdźmy jednak do fabuły, gdyż to ona jest dzisiaj głównym tematem. Geum Jan Di jest licealistką z biednego domu, jej rodzina prowadzi małą pralnię chemiczną. Poznajemy ją w momencie, gdy jadąc z zamówieniem do klienta, zauważa ucznia, który zamierza skoczyć z dachu szkoły. Odważna dziewczyna ratuje niedoszłego samobójcę, a szkoła w ramach wdzięczności przyznaje jej stypendium. Jan Di przenosi się do jednego z najbardziej prestiżowych liceów, którego uczniowie pochodzą z bogatych domów. Przyciąga ona uwagę grupy czwórki najpopularniejszych uczniów w szkole, znanych jako F4 - synów najbardziej wpływowych rodzin, z Gu Joon Pyo na czele. Odstająca od kolegów nastolatka staje się obiektem kpin i szyderstw ze strony uczniów, a sytuacja może się jeszcze bardziej skomplikować, kiedy F4 rzucają jej wyzwanie. 

Istnieje pewne powiedzenie, że "kto się czubi, ten się lubi". I ono idealnie się wpasowuje w fabułę naszej dramy. Zarówno Jun Pyo, jak i Jan Di na początku nie pałają do siebie sympatią, a co gorsza, ich znajomość rozpoczyna się dość niefortunnie. Dziewczyna staje się ofiarą przemocy szkolnej, której wątek twórcy wysunęli na pierwszy plan, a chłopak jest jednym z agresorów. Sytuacja jednak szybko ulega zmianie. Młody bogacz zaczyna interesować się nową koleżanką, w sposób, jakiego się nie spodziewał. Jan Di wyraźnie zawróciła mu w głowie. Są kompletnie różni, nie szczędzą sobie uszczypliwości. Momentami przypominali mi stare małżeństwo. Tu jedno na drugie nadaje, narzeka, ale w głębi serca darzą się bardzo silnym uczuciem, troszczą się o siebie. Ich relacja nie była może sielankowa i idealna, ale w dobrych momentach miała swój urok. Te wszystkie charakterystyczne dla młodej miłości gesty, spojrzenia, pierwsze pocałunki, upominki, tworzyły niewinny, subtelny, romantyczny klimat. Na pewno odebrałam ich związek jako mniej toksyczny niż ten ukazany w wersji chińskiej. Jun Pyo dało się polubić, choć jego zachowanie w pewnych sytuacjach pozostawiało wiele do życzenia. 

Jun Pyo to moim zdaniem chłopak, który się w życiu pogubił. Pieniądze i brak uwagi rodziców zrobiły z niego zadufanego w sobie, opryskliwego łobuza. Tak przynajmniej prezentuje się na pierwszy rzut oka nasz główny bohater. Nie pomaga również wywierana od samego początku na niego presja przejęcia rodzinnego imperium. Był zdany jedynie na siebie, stąd jego nieufność, szorstkość i mur, który wokół siebie wybudował. Miło mi się patrzyło na jego przemianę, jak dzięki biednej koleżance zaczyna zmieniać swoje nastawienie, otwierać się na świat, dojrzewać, łagodnieć. Wyraźnie widać, że Jan Di ma na niego dobry wpływ. Na końcu staje przed nami jako odpowiedzialny, młody, pewny siebie, ale opanowany mężczyzna. Jedną ze scen, które mnie chwyciły za serce i ilustrowały właśnie tę zmianę na lepsze, była sytuacja, gdy Jun Pyo stanął w obronie Jan Di na dziedzińcu szkoły, a później opatrywał jej rany. Sama Jan Di jest moim zdaniem jedną z silniejszych żeńskich postaci. Cechuje ją odwaga, pewność siebie oraz poczucie sprawiedliwości. Kolejną ważną jej zaletą jest empatia. Zawsze jest gotowa wysłuchać i pomóc drugiej osobie. Potrafi dużo znieść, ale ma swoje granice.

Wątek, który mi się podobał w koreańskiej wersji bardziej to relacja Jan Di i Ji Hoo. Klasyczny przykład second lead syndrome, gdyż chłopak był tutaj tym, który w oczach wielu był lepszą partią dla głównej bohaterki. W przeciwieństwie do konkurenta, był serdeczny dla Jan Di, zawsze mogła na niego liczyć w trudnych chwilach. Zdawał sobie sprawę, że jest na przegranej pozycji, nie chciał stawać między dwójką drogich mu przyjaciół. Wybrał przyjaźń zamiast miłości. Myślę, że ta decyzja była dla niego trudna i wymagała pewnej odwagi. To też świadczy o tym, jak pozytywną i empatyczną był on postacią.

Wśród czwórki przyjaciół był też ktoś, kto zaskarbił sobie moją sympatię, nie będąc na pierwszym planie, a jego historia mnie poruszyła. Yi Jung nie wierzył w miłość i nie chciał się angażować w poważne relacje. W domu nie miał najlepszego wzorca, nie chciał by i jego życie w przyszłości tak wyglądało. Ga Eul miała być kolejną przygodą w jego życiu, jednak i jego serce zabiło mocniej. Dziewczyna za wszelką cenę chciała mu pokazać, że może być jeszcze szczęśliwy w miłości. Odniosłam też wrażenie, że sam Yi Jung był dojrzalszy od swoich kolegów. Jako osoba obserwująca z boku poczynania swoich przyjaciół, widział o wiele więcej i był dobrym materiałem na doradcę.

Weźmy pod lupę obraz społeczeństwa. Odniosłam wrażenie, jakby twórcy na siłę chcieli ukazać kontrast między biedakami, a bogaczami, tych pierwszych przedstawiając jako takich trochę nieokrzesanych dzikusów. Jan Di brakowało klasy i momentami ogłady, co mnie czasami gryzło, ale chyba miała taka być. Starała się dobrze wypadać na tle zamożniejszych kolegów, pozostając mimo wszystko sobą. Jej towarzyskie wpadki stanowiły element humorystyczny fabuły, ale też czyniły naszą bohaterkę naturalną. Zachowanie rodziny Jan Di  wprawiało mnie zaś momentami w zdumienie i osobiście nie byłam zaskoczona, gdy nastolatka czuła się zażenowana w ich towarzystwie. Ich próby dopasowania się do nowych znajomych Jan Di wyglądały bardzo sztucznie. Spójrzmy też na drugą stronę medalu, czyli bogaczy. Dużą rolę w wykreowaniu ich wizerunku odegrały ich stroje oraz fryzury. Na pewno rzuciły Wam się w oczy te dopasowane marynarki w różnych kolorach czy wzorach, futra, ułożone sztywno włosy, elementy które w obecnych czasach mogą sprawiać wrażenie kiczowatych. Zdecydowanie królował tu ogromny przepych, chłopcy pozornie sprawiali wrażenie wielkich paniczów, jednak gdy już się ich lepiej poznało, można było zauważyć w nich tę "zwyczajność". Nie różnili się zbytnio od innych nastolatków, jednak i tu nie mogło zabraknąć zabawnych sytuacji. Odkrywanie przez Jun Pyo rozrywek i zwyczajów biedaków oraz jego radość z takich drobnych rzeczy jak jedzenie na mieście, robienie kimchi czy wizyta w saunie, udzielała się również i mnie. Dobrze, że te różnice klasowe są uwzględnione, bo są one tu źródłem humoru, ale w chwilami, moim zdaniem twórcy przesadnie podeszli do tematu. 

Na koniec powiem kilka słów o zakończeniu, które wywarło na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Mamy złożoną obietnicę wspólnej przyszłości oraz przeskok w czasie. Bardzo logiczne, moim zdaniem rozwiązanie, często spotykane w k-dramach. W tym przypadku bohaterowie dostali czas, by przemyśleć pewne sprawy i jeszcze bardziej dojrzeć. Twórcy stworzyli nam książkowy happy end, w którym każdy bohater odnajduje szczęście. Duży plus za klasyczny finał, bez żadnych udziwnień.

Polecam Boys Over Flowers, chociażby jako ciekawostkę i myślę, że każdy fan k-dram powinien choć raz ją obejrzeć, gdyż to klasyk. Serial dostarcza masę emocji, a miłośnicy romantycznych historii i komedii znajdą tu coś dla siebie. Ja bawiłam się przednio i na długo zapamiętam tę dramę.