Boys Over Flowers to jeden z klasyków koreańskich dram, które osobiście bardzo lubię, między innymi za ten klimat dawnych lat, od charakteryzacji i scenografii, przez humor, który bywa specyficzny, często określany jako "cringe", do wręcz przerysowanych sytuacji, typowych dla komedii romantycznych. W tym przypadku również się nie zawiodłam. Seans sprawił mi wiele frajdy, choć w przypadku tej dramy nie byłam bezkrytyczna i znalazłam kilka elementów, do których mogłabym się przyczepić. Ale o nich później!
Warto wspomnieć, że jest to jedna z wielu powstałych do tej pory adaptacji mangi pt. "Hana Yori Dango", autorstwa Yoko Kamio. Mamy tu do czynienia z motywem "enemies to lovers". Biedna dziewczyna o dobrym sercu i bogaty chłopak, łobuz, który pod wpływem uczuć do koleżanki, postanawia się zmienić. Nie mogło też zabraknąć tu stałych elementów romantycznych dram, jak trójkąt miłosny czy apodyktyczny i surowy rodzic.
W rolach głównych wystąpili: Gu Hye Seon, Lee Min Ho, Kim Hyun Joong, Kim Bum oraz Kim Joon. Drama liczy 25 odcinków i odniosła ogromny sukces w kraju. Była też początkiem rozkwitu karier młodych aktorów.
Przejdźmy jednak do fabuły, gdyż to ona jest dzisiaj głównym tematem. Geum Jan Di jest licealistką z biednego domu, jej rodzina prowadzi małą pralnię chemiczną. Poznajemy ją w momencie, gdy jadąc z zamówieniem do klienta, zauważa ucznia, który zamierza skoczyć z dachu szkoły. Odważna dziewczyna ratuje niedoszłego samobójcę, a szkoła w ramach wdzięczności przyznaje jej stypendium. Jan Di przenosi się do jednego z najbardziej prestiżowych liceów, którego uczniowie pochodzą z bogatych domów. Przyciąga ona uwagę grupy czwórki najpopularniejszych uczniów w szkole, znanych jako F4 - synów najbardziej wpływowych rodzin, z Gu Joon Pyo na czele. Odstająca od kolegów nastolatka staje się obiektem kpin i szyderstw ze strony uczniów, a sytuacja może się jeszcze bardziej skomplikować, kiedy F4 rzucają jej wyzwanie.
Istnieje pewne powiedzenie, że "kto się czubi, ten się lubi". I ono idealnie się wpasowuje w fabułę naszej dramy. Zarówno Jun Pyo, jak i Jan Di na początku nie pałają do siebie sympatią, a co gorsza, ich znajomość rozpoczyna się dość niefortunnie. Dziewczyna staje się ofiarą przemocy szkolnej, której wątek twórcy wysunęli na pierwszy plan, a chłopak jest jednym z agresorów. Sytuacja jednak szybko ulega zmianie. Młody bogacz zaczyna interesować się nową koleżanką, w sposób, jakiego się nie spodziewał. Jan Di wyraźnie zawróciła mu w głowie. Są kompletnie różni, nie szczędzą sobie uszczypliwości. Momentami przypominali mi stare małżeństwo. Tu jedno na drugie nadaje, narzeka, ale w głębi serca darzą się bardzo silnym uczuciem, troszczą się o siebie. Ich relacja nie była może sielankowa i idealna, ale w dobrych momentach miała swój urok. Te wszystkie charakterystyczne dla młodej miłości gesty, spojrzenia, pierwsze pocałunki, upominki, tworzyły niewinny, subtelny, romantyczny klimat. Na pewno odebrałam ich związek jako mniej toksyczny niż ten ukazany w wersji chińskiej. Jun Pyo dało się polubić, choć jego zachowanie w pewnych sytuacjach pozostawiało wiele do życzenia.
Weźmy pod lupę obraz społeczeństwa. Odniosłam wrażenie, jakby twórcy na siłę chcieli ukazać kontrast między biedakami, a bogaczami, tych pierwszych przedstawiając jako takich trochę nieokrzesanych dzikusów. Jan Di brakowało klasy i momentami ogłady, co mnie czasami gryzło, ale chyba miała taka być. Starała się dobrze wypadać na tle zamożniejszych kolegów, pozostając mimo wszystko sobą. Jej towarzyskie wpadki stanowiły element humorystyczny fabuły, ale też czyniły naszą bohaterkę naturalną. Zachowanie rodziny Jan Di wprawiało mnie zaś momentami w zdumienie i osobiście nie byłam zaskoczona, gdy nastolatka czuła się zażenowana w ich towarzystwie. Ich próby dopasowania się do nowych znajomych Jan Di wyglądały bardzo sztucznie. Spójrzmy też na drugą stronę medalu, czyli bogaczy. Dużą rolę w wykreowaniu ich wizerunku odegrały ich stroje oraz fryzury. Na pewno rzuciły Wam się w oczy te dopasowane marynarki w różnych kolorach czy wzorach, futra, ułożone sztywno włosy, elementy które w obecnych czasach mogą sprawiać wrażenie kiczowatych. Zdecydowanie królował tu ogromny przepych, chłopcy pozornie sprawiali wrażenie wielkich paniczów, jednak gdy już się ich lepiej poznało, można było zauważyć w nich tę "zwyczajność". Nie różnili się zbytnio od innych nastolatków, jednak i tu nie mogło zabraknąć zabawnych sytuacji. Odkrywanie przez Jun Pyo rozrywek i zwyczajów biedaków oraz jego radość z takich drobnych rzeczy jak jedzenie na mieście, robienie kimchi czy wizyta w saunie, udzielała się również i mnie. Dobrze, że te różnice klasowe są uwzględnione, bo są one tu źródłem humoru, ale w chwilami, moim zdaniem twórcy przesadnie podeszli do tematu.
Na koniec powiem kilka słów o zakończeniu, które wywarło na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Mamy złożoną obietnicę wspólnej przyszłości oraz przeskok w czasie. Bardzo logiczne, moim zdaniem rozwiązanie, często spotykane w k-dramach. W tym przypadku bohaterowie dostali czas, by przemyśleć pewne sprawy i jeszcze bardziej dojrzeć. Twórcy stworzyli nam książkowy happy end, w którym każdy bohater odnajduje szczęście. Duży plus za klasyczny finał, bez żadnych udziwnień.
Polecam Boys Over Flowers, chociażby jako ciekawostkę i myślę, że każdy fan k-dram powinien choć raz ją obejrzeć, gdyż to klasyk. Serial dostarcza masę emocji, a miłośnicy romantycznych historii i komedii znajdą tu coś dla siebie. Ja bawiłam się przednio i na długo zapamiętam tę dramę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz