cr. mydramalist.com
Because This Is My First Life łączy w sobie komedię romantyczną i okruchy życia. Twórcy w lekki i przyjemny sposób ukazali różne spojrzenia na miłość i związki, nie pomijając też trudniejszych aspektów wspólnego życia. Akcja skupia się wokół sześciorga bohaterów, których losy płynnie się ze sobą łączą, tworząc przyjacielski, ciepły klimat. Drama liczy szesnaście odcinków po średnio 70 minut, ale absolutnie tego nie odczułam. Czas upływał mi w mgnieniu oka. W główne role wcielili się: Jung So Min, Lee Min Ki, Esom, Park Byung Eun, Kim Ga Eun oraz Kim Min Seok.
Yoon Ji Ho to młoda scenarzystka, która marzy o odniesieniu sukcesu w branży oraz o wielkiej miłości. Niestety pochłonięta pracą, nigdy nie miała czasu na randki. Nam Se Hee to singiel po trzydziestce, pracujący w start-upie tworzącym aplikację randkową. Zdecydował, że nigdy się nie ożeni. Przypadek w parze z nieporozumieniem sprawia, że tych dwoje zamieszkuje razem. Ji Ho wynajmuje pokój w mieszkaniu mężczyzny. Dziewczyna okazuje się wręcz idealną współlokatorką, spełniającą niemal wszystkie wymagania właściciela mieszkania. Kolejne wydarzenia w ich źyciu sprawiają, że młodzi decydują się na niecodzienny i odważny krok. On potrzebuje osoby, która zaopiekuje się mieszkaniem, jego ukochanym kotkiem oraz zapewni mu środki na opłacenie raty kredytu. Ona desperacko szuka dachu nad głową, by móc zostać w mieście. Postanawiają wziąć fikcyjny ślub i tym samym rozwiązać swoje problemy. Co jednak w przypadku, gdy miłość zakpi sobie z ich umowy i zacznie ustanawiać własne rządy w ich relacji?
Ogromnym atutem tej dramy są ciekawie wykreowane postaci, o przeróżnych usposobieniach. Zdecydowanie najbardziej wyróżniał się Se Hee i jego niemal ascetyczne podejście do życia. Był powściągliwy w wyrażaniu emocji, kalkulował każdą zmianę w swoim życiu. Sprawiał wrażenie wyniosłego sztywniaka, skąpca i nudziarza. Mimo to jednak, bardzo go polubiłam. Oczywiście nie on jedyny się wyróżniał. Ji Ho, marzycielka, romantyczka, trochę szalona, ale bardzo ciepła, równoważyła temperamentne koleżanki. Ho Rang i Won Seok, mimo iż byli parą z długim stażem, wnosili dużo uroku i słodyczy do fabuły. Niezależna, waleczna Soo Ji nadawała pazura całej historii, a prezes Ma był po prostu "do rany przyłóż", a jak zachodziła potrzeba, zmieniał się w rycerza i wujka dobrą radę.
Drama porusza wiele istotnych wątków, jak na przykład molestowanie w pracy, jednak na pierwszy plan wysuwa się ten dotyczący kwestii małżeństwa. Nasi bohaterowie nie mieli łatwo, gdyż presja i wymagania konserwatywnego wciąż społeczeństwa są dość duże, a wywierany na nich nacisk wcale im nie pomagał. Okazuje się, że do tego tanga trzeba nie tylko dwojga chętnych serc, ale też m.in. stabilnej sytuacji finansowej. Z tym problemem boryka się nasza słodka parka, czyli Ho Rang i Won Seok. Dziewczyna po latach związku zaczyna poważnie myśleć o ślubie. Ma dość patrzenia, jak młodsze od niej koleżanki spełniają jej własne marzenia. Chłopak jednak cały czas się waha, gdyż nie ma stałej pracy i własnego mieszkania, co czyni go nie dość dobrym materiałem na męża, szczególnie w oczach matki ukochanej. Młodych ludzi często nie stać na małżeństwo, dlatego odkładają je w czasie do chwili, gdy ustabilizują swoje życie. W obecnych czasach ludzie też cenią sobie niezależność, kobiety chcą skupić się na karierze, rozwijać swoje pasje, a to gryzie się z tradycyjnym obrazem nie wychylającej się strażniczki domowego ogniska. Dobrze widziane jest też, by przyszły mąż lub żona pochodzili z "dobrego domu" i byli nieskazitelni. Soo Ji była wychowywana przez niepełnosprawną matkę i sądzę, że stanowiło to jeden z głównych czynników hamujących ją przed zaangażowaniem się w związek. Bała się niezrozumienia i oceniania ze strony potencjalnego partnera i jego rodziny. Nie chciała, by ktoś postrzegał jej mamę, jako ciężar, którym w gruncie rzeczy nie była. Tu pojawia się nam problem nietolerancji, który mimo tego, że świat ruszył naprzód, nadal gdzieś w społeczeństwie siedzi.
W dramach z motywem kontraktu małżeńskiego zwykle trafiałam na relację "enemies to lovers", gdzie pary, mimo iż zawierały umowę z własnej woli, gdzieś tam chowały do siebie urazę. Tutaj tego nie ma. Se Hee i Ji Ho od początku dobrze się traktują, szanują własną przestrzeń i zdanie, wspierają się w dość niecodziennej, nowej dla nich sytuacji. Przyjemnie się patrzyło, jak z dnia na dzień tych dwoje się do siebie przywiązuje. Drobne gesty, jak wspólne śniadania, wracanie razem z pracy do domu i przejawy zazdrości o drugą połówkę wypadły moim zdaniem bardzo uroczo. Ważnym elementem ich relacji było otworzenie się przed sobą. Zraniony przed laty Se Hee zrezygnował ze związków i co gorsza z własnego szczęścia. Ji Ho, swoim ciepłym, empatycznym usposobieniem roztopiła w jego sercu lód i dała nową nadzieję. Nie do końca rozumiałam decyzję dziewczyny o wyprowadzce, ale później zdałam sobie sprawę, jaki miała w tym cel. Chciała jedynie sprawić, by Se Hee zaczął okazywać emocje. Chciała, by się otworzył przed nią i powiedział, co czuje.
Miłość znów udowodniła, źe swoją mocą topi lody, burzy mury i łamie konwenanse. Poznaliśmy trzy różne, za to zdrowe związki, oparte na wzajemnym szacunku, wsparciu i zrozumieniu. Polecam, jeśli szukacie czegoś lekkiego, romantycznego, lecz nie przesłodzonego z dużą dawką humoru. Dramę oceniam na 9/10 i zachęcam do obejrzenia! Nie pożałujecie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz