Dramy historyczne mają szczególne miejsce w moim sercu. Lubię je za ich klimat, rozmaite intrygi, za często wzruszające historie, które nie zawsze kończą się happy endem. Ucieszył mnie fakt, iż na mojej challenge'owej liście znalazły się aż dwa seriale z tego gatunku. 100 Days My Prince jest jednym z nich i myślę, że gdyby nie Wasza propozycja, pewnie nie zwróciłabym na nią uwagi. Dzięki Wam jednak poznałam kolejną ciekawą historię i utwierdziłam się, że jeszcze można mnie czymś zaskoczyć.
100 Days My Prince to połączenie romansu, dramatu i pałacowych intryg, czyli to, co dla historycznych dram typowe. Fabuła zamyka się w 16 odcinkach, po około 70 minut, więc powinniście zarezerwować sobie troszkę więcej czasu na seans. Dla mnie osobiście te epizody bywały ciut za długie, aczkolwiek całość nie sprawiała wrażenia przeciągniętej. W rolach głównych wystąpili Do Kyung Soo (znany także jako członek k-popowego zespołu EXO), Nam Ji Hyun (Little Women), Kim Seon Ho (Start Up; Hometown Cha Cha Cha), Han So Hee (My Name), Jo Sung Ha i Kim Jae Young.
Lee Yool jest księciem koronnym, który daje się mocno we znaki służbie, jak i członkom rodziny królewskiej. Jego wykwintne podniebienie, zamiłowanie do estetyki oraz pedantyzm sprawia, że trudno mu dogodzić. Za maską aroganckiego królewicza kryje się jednak samotny, doświadczony przez los chłopiec. Podczas przewrotu, który pozwolił jego ojcu zasiąść na tronie, stracił szczęśliwe dzieciństwo, matkę oraz swoją pierwszą miłość. Po latach spędzonych na królewskim dworze, Yool zdążył przywyknąć do nowego życia, ale mimo tytułu nie może czuć się bezpiecznie. Z każdej strony czyhają na niego zasadzki nieprzychylnych mu ludzi. Pewnego dnia wpada na trop tajemnicy w rodzinie i postanawia nim podążyć. Niestety, podczas polowania ulega wypadkowi. Odnajduje go jeden z miejscowych wieśniaków i opatruje mu rany. Po przebudzeniu książe niczego nie pamięta. Nie wie kim jest i co się wydarzyło. Jako Na Won Deuk zaczyna nowe życie w wiosce, u boku świeżo upieczonej żony - odważnej, pracowitej i pomocnej Hong Shim. Dziewczynie nie brak pazura, ale ma też dobre serce. Czas oraz odkrywane stopniowo sekrety pokażą, że tych dwoje łączy znacznie więcej, niż by się spodziewali.
Na wstępie wspomniałam, że drama ta mnie zaskoczyła. O ile motyw amnezji jest mi już znany, nie tylko z koreańskich produkcji, choć i tu się zdarzały, tak wątek księżniczki koronnej i jej dziecka był dla mnie czymś świeżym, do tej pory niespotykanym w dramach. Żona następcy tronu w ciąży z innym mężczyzną z pewnością wywołałaby niemały skandal w momencie, gdyby jej sekret ujrzał światło dzienne. Dla mnie, jako widza był to ciekawy element fabuły, wreszcie coś nowego, co przykuło moją uwagę. Warto jednak ugryźć ten wątek większym kęsem. Jej małżeństwo z księciem koronnym było zaaranżowane przez ich rodziców i miało charakter polityczny. Jej ojciec posadził jego ojca na tronie, a w zamian zażądał ślubu. Wszystko, by sterować rodziną królewską i za pomocą marionetkowego władcy, rządzić krajem. Książe i księżniczka nie darzyli się romantycznym uczuciem. Każde z nich miało w sercu kogoś innego, kogoś przed kim mogli być sobą, nikogo nie udawali. Księżniczka dużo ryzykowała romansem, jednak była to być może jedyna decyzja, którą podjęła sama w jej własnym, lecz kontrolowanym przez ojca życiu. Decyzja, która dała jej kilka chwil szczęścia. Nie popieram zdrady i pewnych czynów księżniczki, jednak historia zakazanej miłości jej i skrytobójcy Mu Yeona poruszyła moje serce.
Wróćmy jednak do naszej głównej pary. Won Deuk i Hong Shim zostali połączeni przez książęcy rozkaz nakazujący pannom w określonym wieku wyjść za mąż. Nad dziewczyną wisiało widmo życia jako kolejna konkubina podstarzałego szlachcica z wioski, a pojawienie się młodzieńca z amnezją okazało się być kołem ratunkowym rzuconym jej przez los. Początki nie były łatwe, jednak element aklimatyzacji naszej pary w nowej dla nich rzeczywistości stanowił element komediowy całej dramy. Zagubiony wieśniak ze szlacheckimi nawykami wzbudzał we mnie uczucie współczucia, ale też potrafił rozbawić. Hong Shim była wyrozumiała i cierpliwa, za co ją polubiłam. Para spędziła ze sobą sto dni. Tyle wystarczyło, by między tym dwojgiem nawiązała się silna więź. Niechętnemu do wspólnego życia księciu zaczyna zależeć na żonie, nowych przyjaciołach. Nowe życie zaczyna mu się podobać do tego stopnia, że nie chce odzyskiwać pamięci. Od początku pragnął spokojnego, prostego życia, a wypadek, choć nie jest niczym dobrym, właśnie to mu dał. W dramie nie brak romantycznych ujęć, jednak w moim odczuciu zabrakło chemii między bohaterami. Odniosłam wrażenie, jakby książe kochał za ich dwoje. Hong Shim w tym uczuciu była jakby nieobecna. Nie czułam z jej strony zaangażowania, co mocno wpłynęło na moją ocenę. Możemy również dyskutować o tym, czy właściwym było żenić człowieka z amnezją i wykorzystanie tego faktu dla własnych korzyści, gdyż w realnym świecie taka sytuacja była by nie na miejscu bądź czy nie doszło do poligamii (książe był de facto żonaty). Takie myśli pojawiły się z tyłu mojej głowy, jednak i te problemy częściowo zostały rozwiązane przez twórców (śluby i związana z nimi papierologia w Korei to wciąż dla mnie zagadka, choć co nieco już wiem). Kolejne wydarzenia w życiu bohaterów zrzucały moralne dylematy na bok, skupiając uwagę widza na sobie.
Ogromny plus dla tej dramy za wzruszającą, ciekawą fabułę. Bohaterowie przed laty rozdzieleni z najbliższymi, pozbawieni nadziei zyskują nową szansę od losu oraz oryginalna, w moim subiektywnym odczuciu pałacowa intryga. Zabrakło mi romantyzmu między główną parą, chemii między bohaterami. Niestety nie jestem w stanie ocenić, czy taki był zamysł czy jest to kwestia doboru obsady. 100 Days My Prince może nie trafi do listy moich ulubionych dram historycznych, ale na pewno będę ją miło wspominać. Oceniam ją na mocne 7,5/10. Czy polecam? Z pewnością nie odradzam! Włączcie i przekonajcie się sami, czy jest to k-drama dla Was!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz